Budżet Trump'a wciska Demokratów

Trump włącza i wyłącza urzędy.

Artykuł opublikowano wiosną 2018 roku.

Art: Budżet Trump'a wciska Demokratów.

Donald Trump od początku swojego urzędowania w Białym Domu ciężko haruje aby przywrócić chociaż część potęgi USA z przed "kolorowej prezydentury demokratów" z lat 2009 - 2017. Harówa dotyczy zarówno polityki zagranicznej jak i wewnętrznej.

O polityce zagranicznej traktował poprzedni artykuł; w tym artykule zostanie omówiona polityka wewnętrzna USA.

 

Obecnie świat obiegają "newsy" o groźbie wyłączenia urzędów państwowych, konsulatów, część parków narodowych, muzea, finansowanie wojska oraz całej "budżetówki" w USA. Powodem takiej sytuacji jest brak konsensusu w Kongresie i Senacie co do uchwalenia budżetu na rok 2018.
O co chodzi?
Chodzi o wewnętrzne bezpieczeństwo państwa! Nowy budżet przewiduje wyasygnowanie dużych środków na budowanie struktur i narzędzi mogących kontrolować przypływ niechcianych przybyszów, którzy za nic nie chcą uszanować prawa i politykę imigracyjną USA. Donald Trump przekonuje, że nie ma narodów bez granic.


Demokraci doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie istnieją w przestrzeni politycznej bez poparcia sporych rzesz nielegalnych przybyszów. Dlatego robią wszystko aby sprowokować ich napływ do USA nawet w sposób niekontrolowany i nielegalny - a potem walczą aby zalegalizować ich pobyt. Wiedzą, że prawo reguluje rodzaj i jakość przybyszów ale w szczególności prawo określa roczne kwoty i limity absorpcji tych przybyszów. Demokraci wiedzą, że szanując i stosując prawo niczego nie osiągną a to oznacza, że jako partia przestałaby się wkrótce liczyć. Muszą więc naginać - a nawet często - łamać prawo w celu osiągnięcia sukcesu, czyli pozyskania nowego elektoratu.
Przykłady - jak lekceważyć prawo - dał demokratom sam były prezydent, urzędujący od 2009 do 2017 roku. Otóż próbował on na różne sposoby wprowadzać przez "tylne drzwi" wiele ustaw, które mogły by w sposób szybki doprowadzić do zmian demograficznych w państwie, czyli zmienić proporcje rasowe. Nie jest żadną tajemnicą, że za jego prezydentury najwięcej "straciła" biała populacja obywateli USA.
Konsekwencją jego filozofii (i Demokratów) jest program DACA, który daje możliwość zalegalizowania swojego pobytu nielegalnym przybyszom. Chodzi tu o grupę 800 tys. młodych ludzi. Mieliby spełnić kilka warunków, np. w chwili przybycia do USA musieli być niepełnoletni. Demokraci próbowali przepchnąć jego inną wersję wcześniej ale nie mieli wystarczającej liczby głosów w Kongresie. Więc co zrobił były już prezydent? Zmienił nazwę programu na DACA i wdrożył przy pomocy dekretu - ominąwszy Kongres i całą ścieżkę legislacyjną. Eksperci twierdzą, że to działanie jest nielegalne ponieważ prezydent nie zawiaduje w tym obszarze polityki. Po prostu nie ma kompetencji.


Kiedy Trump objął prezydenturę to zniósł wspomniany dekret - swoim dekretem... . I zaczęła się histeria! Należy nadmienić, że Trump zachował się w sposób elegancki i dał Kongresowi a w szczególności mniejszości demokratycznej w Kongresie czas aż 6 miesięcy aby zmienić niedoróbki w programie DACA i uczynić z niego projekt ustawy, który będzie mógł być procedowany i przegłosowany. Oczywiście kongresmeni partii demokratycznej stracili te 6 miesięcy i nic nie zrobili aby DACA stał się projektem ustawy. Uznali, że najlepiej będzie wyprowadzić niezadowolone mniejszości na ulice miast i siłą wyegzekwować akceptację DACA, czyli zmusić Kongres, Senat i Biały Dom do złamania prawa.
Nic z tego! Akurat na Donald'zie Trump'ie żadnego to wrażenia nie wywarło. Jako odpowiedzialny prezydent zamierza przestrzegać i stosować "prawo ustawodawcze" a nie "prawo ulicy".
Demokraci przeliczyli się w swoich kalkulacjach politycznych i sami zapędzili się do kąta. Nie wiedzą jak wytłumaczyć "ulicy" że stracili 6 miesięcy... .
Efektem tego jest blokowanie budżetu w Senacie (w Kongresie już przeszedł) co wzbudza wściekłość urzędników państwowych, którzy są przed realną szansą przymusowego przejścia na urlopy bezpłatne. Traci też gałąź turystyczna ponieważ turyści zagraniczni masowo odwołują swoje rezerwacje do USA - powodem jest możliwość zamknięcia atrakcji turystycznych USA dotowanych przez rząd. To są parki narodowe, muzea a nawet część lotnisk.
Demokraci stojąc w obliczu silnej krytyki próbują coraz to nowych forteli i pułapek ale - póki co - zastawiają je na siebie samych. Teraz oznajmili, że nie zatwierdzą tej części budżetu na rok 2018, która dotyczy budowy muru na granicy z Meksykiem... . To coś nowego, ponieważ wcześniej demokraci nie zgłaszali sprzeciwu w tej kwestii.


Telewizja partyjna demokratów CNN robi co może aby ratować twarze swoich towarzyszy partyjnych ale kiepsko to wygląda. Eksperci, dziennikarze i politycy wspólnie twierdzą, że partia demokratyczna zagraża funkcjonowaniu państwa i może doprowadzić do destabilizacji i napięć społecznych.
A Biały Dom zarzuca wprost demokratom, że ich egoizm stawiają wyżej od bezpieczeństwa żołnierzy USA, którzy uczestniczą w licznych operacjach wojennych i potrzebują sprawnie działającego państwa wraz z wywiadem i kontrwywiadem z jego wydatkami zawartymi w nowym budżecie.


Ale to nie koniec ekscesów Demokratów.
Teraz zaczęli żądać aby Kongres zatwierdził, by potencjalni beneficjenci DACA zyskali prawo do sprowadzania swoich dalszych krewnych i kuzynów do USA! Do tej pory prawo zezwalało na sprowadzenie do USA tylko współmałżonka i potomstwo. Demokraci twierdzą, że skoro był wyjątek od tej reguły przez kilka lat to należy to kontynuować. Przeciwnicy demokratów odpowiadają, że istotnie było tak przez kilka lat ale tylko z winy poprzedniego prezydenta, który złamał prawo wydając w tej sprawie nielegalny dekret przyzwalający na takie praktyki. To zjawisko określane jest "łańcuchowym sprowadzaniem".


Obserwując te przepychanki w Kongresie i Senacie należy pamiętać że demografia społeczeństwa tego państwa zmienia się chaotycznie i w sposób całkowicie niekontrolowany. W ciągu niespełna 50 lat najnowszej historii USA przybyło 57 milionów przybyszów nieeuropejskiego pochodzenia - głównie Latynosi. Mniej więcej jest to 1/6 populacji państwa. Powoduje to liczne przesunięcia środków ciężkości, takich jak: § wyznawane wartości społeczne, § kultura etniczna całkowicie odmienna, § relatywizowanie ustroju państwa na poziomie Konstytucji, § zmiana oczekiwań od telewizji publicznej i reszty mediów co do ich kierunków misyjności, § głośny a nawet wręcz krzykliwy sposób artykułowania swojej odmienności etnicznej, § liczne próby zakłócania porządku publicznego i ustalonego tradycją zachowania społecznego.


"Multi-kulti" tak jak wszędzie indziej nie zdała egzaminu. Przedstawiciele białej rasy, którzy zbudowali potęgę USA i zażarcie walczyli o wolność i Konstytucję - teraz czują się oszukani i pozostawieni przez niewdzięcznych i nielojalnych polityków partii demokratycznej, którzy "spółkują" z nielegalnymi.

Trump forsuje plan deportacji nielegalnych, których jest oficjalnie w USA 12 milionów a nieoficjalnie dwa a może i trzy razy więcej!
Komu przeszkadzają?
Przeszkadzają obywatelom USA ponieważ kradną miejsca i pracy i psują rynek pracy żądając niewielkich płac. Tak samo jak Ukraińcy kradną miejsca pracy Polakom w Polsce. Przecież w zakładach wędliniarskich "Morliny" nie spotka się Polaka przy taśmie produkcyjnej tylko samych Ukraińców. Montownie telewizorów z kapitałem azjatyckim wymieniły już dawno załogi Polaków na tańsze załogi ukraińskie. I Polacy z tego powodu nie są szczęśliwsi.
Ale to 'pikuś'... nielegalni popełniają poważne przestępstwa wynikające z ich mentalności i odmienności kulturowej.


Trump wydał też wojnę Demokratom za to że tolerują i wręcz zachęcają nielegalnych do nielegalnego uczestniczenia w wyborach! Okazało się, że w wyborach na prezydenta w 2017 roku w Kalifornii aż 5 mln. głosów oddali na Clinton właśnie nielegalni... ponieważ komisje wyborcze nie wymagały dowodów tożsamości! Nielegalni nie posiadają prawa głosu w wyborach a komisje wyborcze muszą sprawdzać dowody tożsamości. Prokurator Generalny zapytał wszystkie stany o raporty z wyborów ale kilkanaście stanów po prostu odmówiło ich dostarczenia. To precedens w historii USA.
I za to wszystko są odpowiedzialni Demokraci!

Na przekór opiniom o Trump'ie: że jest mściwy i "chce krwi"- to on sam zrezygnował ze ścigania przez prawo tych, którym jest zarzucane fałszowanie wyborów na jego niekorzyść.
Dlatego, zrozumiałe jest, kiedy obywatele USA europejskiego pochodzenia na widok Donald'a Trump'a w geście powitania wołają tradycyjnie: "Zbuduj mur!" (mur na granicy z Meksykiem).


Ale Trump idzie za ciosem; właśnie przedstawił w Kongresie projekt ustawy o zmniejszenie o połowę beneficjentów tzw. "loterii wizowej" - co spotkało się z euforią obywateli o poglądach tradycyjnych i konserwatywnych.


A wszystko to odbywa się przy agresywnie wrogich Trump'owi mediach, które próbują chronić korporacjonizm i globalizm. Trump to prezydent, który nie ma w ogóle przyjaznych mediów - czego historia dziennikarstwa w USA nie doświadczyła wcześniej. Tylko, że Donald Trump w ogóle tym się nie przejmuje i doskonale komunikuje się ze społeczeństwie poprzez komunikatory internetowe. Dzięki temu, obywatele USA w sposób bezpośredni od prezydenta dowiadują się "o co chodzi w polityce".
Media publiczne i korporacyjne media prywatne są wściekłe na Trump'a z tego powodu - ponieważ Trump mówi bezpośrednio do ludzi bez żadnej medialnej cenzury czy bez patologicznych komentarzy dziennikarzy, którzy próbują narzucić fałszywą narrację oryginalnym wypowiedziom. Media 'jęczą' że nie mogą przez to uprawiać tzw. 'IV władzy". Tak jak by tą władzą kiedykolwiek były...(ha, ha, ha...).

Każdy roztropny wie, że nie ma czegoś takiego jak 'media niezależne' tylko są 'narzędzia medialne'.


Trump do komunikowania się z obywatelami nie stosuje "zatrutych wypowiedzi" ponieważ nie wypowiada się "poprawnie politycznie". Zachowuje wysoką higienę wypowiedzi opartą na konkretnym 'targecie'.


Trump to wyluzowany gość, znający biznes, lubiący kobiety i proste bezpośrednie teksty... . Dlatego nie musi chodzić do psychiatrów czy innych tzw. 'specjalistów' jak jego oponenci 'poprawnie politycznie'.


Donald Trump nie należy do żadnych żałosnych tajnych stowarzyszeń typu Bilderberg, Illuminati, Skull and Bones z Yale. Nie jest też członkiem socjopatycznej Trilateral Commission.


Trump nie biega po lesie w prześcieradle, nie nosi oznakowanych fartuszków i nieuczestniczy w jałowych rytuałach.
Jest zwykłym facetem i patriotą.


Aż chce się krzyknąć: "Zbuduj mur!".